„Zielona sukienka”

&

Było tak
Ich kilku
i ona z nimi jedna
Szalona szeptały kobiety szare
niemłoda dumali mężczyźni przed telewizorem
Dzieci się jej bały
Jej głowa płonie mówił syn stróża
Chodziła tuż pod ścianami domów
Nie trzeba drażnić ludzi uczyła ją matka
Ale zawsze ulicznicy urządzali
przeraźliwy koncert gwizdów
gdy tylko zobaczyli zieleń jej sukni
Biegiem dopadała bramy
i już tylko pięty bębniły po schodach
a może łzy gdy przed drzwiami
jej mężczyźni brali ją w ramiona
i wodząc palcami po zakurzonych policzkach
szeptali czule że nie trzeba tak
Było ich kilku
silni i młodzi
Kobiety wyjmując dłonie z mydlin piękni wzdychały
mężczyźni tylko gniewnie burczeli
Syn stróża mówił że gdyby miał takich braci
ojciec nie obrywałby mu uszu

Kiedy wyprostowani odmierzali chodnik
ulicznicy razem z węglem
spadali w mrok piwnicy
Mówili tylko o niej Gdy ją znaleźli
zasypiała w ramionach przechodniów
Każdy nazywał ją innym imieniem
i każdy chciał jej dać nową
choć taką samą zieloną suknię
Każdy marzył o nadejściu zmierzchu
kiedy w progu domu usłyszy
wyszeptane tylko swoje imię
i poczuje mocne kobiece ramiona wokół swojej szyi
A może było inaczej…

Ostatnie wpisy

Archiwa