Szukam drzwi na wylot
przez które mogłabym
przyjść do ciebie wreszcie
Ale one ciągle wahają się
To straszliwa zbrodnia
wciąż na moich oczach
pozostaje bielmem milczenia
A drzewa jak co roku
nigdy nie zamilkną
Może one ci powiedzą
o moim życiu
w którym tak blisko jesteś
i tak za światem zarazem
Samochody już jadą po chodnikach
a ja mogę krużgankami tylko
ciągle wymykać się śmierci
i szukać życia w tobie
w twoich przytuleniach oczu
aż gdy mnie odepchną
. . . . . . . . . . . . . . . . . . .
Wtedy już będę mogła
wejść na chodnik
bez lęku przed ukojeniem
(Jak czuje się człowiek
który nie ma nic do stracenia
w budkach telefonicznych
które głucho milczą)
Otrzyj z oczu łzy
będziemy kiedyś razem
Tylko my kochankowie
kiepskiego melodramatu
Już nie symbol miłości
nie niechęć pożądania
nie czułość bez nadziei
Nic ludzkiego nawet
Tylko sen
w naszych oczach sen
przeniesiony sen
Miłość?
M