kołysanka

k

przecież tę pieśń, którą teraz opowiadam tobie,
tę, którą teraz słyszę szamocącą się w czubkach
uszu mogłabym pisać wszędzie: na skrawkach gazet,
kawiarnianych papierowych serwetkach, na twoich
wizytówkach, na mojej skórze wreszcie…

syneczku jest noc – zimno
mogę grzać cię swoim oddechem
zawijać w róg swej poszarpanej chusty
tulić do piersi która pusta powinna
przecież płynąć mlekiem
mogę resztką śliny ze swoich spierzchniętych ust
zwilżać twoje wargi
nie płacz wiem jesteś głodny
tak jak głodna jest twoja matka
popatrz na moje posiekane rózgami plecy
bolą ale się nie skarżę
nim dopadłam tej nory
w której nie dosięgną nas ni ludzie ni psy
wyplułam ząb krew zabarwiła trawę
trawa przyjęła moją krew i nie da nam zginąć

maleńki wstanie dzień – słońcem
znajdziemy strumień w którym
będziesz mógł pluskać się z innymi szczeniętami
znajdziemy jagody i owoce które
zabiją nasz zły głód znajdziemy zioła
które zabliźnią krwawe pręgi mojej skóry
i przywrócą moim piersiom pokarm
nie znajdziemy tylko zapomnienia
o wczorajszym dniu i zemsty
dość okrutnej dla ludzi którzy już do końca
będą cię zwali pomiotem czarownicy
i straszyli mnie twoim nieistnieniem
choć przecież jesteś czuję twoje wątle
ciepło twoje stopy wbite w mój brzuch
słyszę twój oddech i kwilenie twoich rozgorączkowanych policzków

a potem przyjdą inne dni i zmierzchy
kiedy oni będą szukali nas w lesie

będą klękali u naszych stóp
i drżąc ze strachu będą błagali
nie mając jak my
kogo prosić o pomoc

Ostatnie wpisy

Archiwa