Wyobrażam ją sobie w staroświeckich fioletach
pełną wiary w chrześcijańskie powołanie kobiety
którą uciążliwy los skazał na znoszenie obcego ciała
tego bydlaka mężczyzny
(z jak cudownym wstrętem wypowiada to słowo)
Wyobrażam ją sobie zawsze starannie upudrowaną
bardzo uczuciową niewykształconą trochę śmieszną
melancholijnie głaszczącą linię swego brzucha
który wydał wspaniałych czterech synów
(to tylko przypadek że ten bydlak maczał w tym palce)
Wyobrażam ją sobie z godnością wyprostowaną
dziewiczą damę jaką może być tylko ona sama
pełną przekonania że kazanie jest najlepszą metodą porozumienia
głęboko przywiązaną do myśli o pięknie starzenia się
(chociażby dlatego że temu bydlakowi Bóg poskąpił tej łaski)