nie zdradza się nigdy ostatniej kobiety
ostatni sen zostaje nieopowiedziany
dzień ostatni nie ma końca
i nie da ci już nic ostatni kochanek
ostatnie słowo nie jest nigdy krzykiem
a wiersz ostatni jest nienapisany
w ziemię wsiąka krew
obraz się otwiera i wychodzi z ram
powolny owal ciała zapowiada świt
wyciągając z mroku kontury
sprzętów nienawistnych
co zbiegły się w kąt twojego pokoju
i teraz burzą znowu cierpką krew
mojego kochanka
jesteśmy na skraju przepaści
balansujemy na jedwabnej linie
którą przytroczyliśmy sobie do szyi
naszej pod którą wciąż pulsuje ta odrobina jeszcze
osobności mojej nie do końca zabranej płcią
zieleń nie jest zielona a czerwień to bunt
nie zgub wszystkiego w brązie nie zamaż
bezkolorem błękitu bełkotu nie otwieraj mi oczu
nie rozplątuj rąk nie pozwalaj mi zasnąć
nie wychodź nie zamykaj nie wracaj do ram