wysmukła sosno czarny dębie
pieczaro mroczna na trzęsawiskach
zaklinam was
gdzie nieprzeliczone rzesze
przeklętych kobiet nie wtłoczonych
w całą czerń świata
przypalonych garnków czyszczonych parkietów
smrodu gotującej się bielizny i innego prania
krwi miesięcznej i krzyku w połogu
mężczyzny króla-byka pana rozkoszy
tam mnie znajdziecie
gdzie te wszystkie kobiety
które co roku innego chcą kochanka
i które szczują się same heksa heksa
które chcą władać i walczyć
bezdomne tułające się
po obrzeżach dnia i nocy
świetlistymi oczami podpalające mrok
tam jestem
krucha, szklana lecz
niestłukiwalna dla was
skrapiająca jątrzące się rany
wciąż nowo zatrutymi ziołami
gdzie budujecie pełne ognia
stosy nienawiści
do których chcecie mnie przykuć
na których chcecie bym spłonęła
z wiatrem który rozniesie mój proch
i przyniesie mój wysoki krzyk
by dał wam ciemną rozkosz
tam zawsze trwam