Kasi od ogrodów
to przypadłość oka zdecydowała
musiało się mrużyć
przymykać nie mogąc pojąć
i posiąść całej mocy
wstającej znad wody parującej
kropelkami oddechu mgły
przedmioty przekształcały się w plamy
ciała w płaszczyzny koloru
wszystko padało łupem pożądliwości
oka kilku pacykarzy
musieli chronić swoje kapelusze
motać szczelnie szaliki wokół kołnierzy
paltotów i chuchać w dłonie skryte
w mitenkach w palce co zgrabiały
pędzle rzucały grube krechy farby
może świat wyglądałby inaczej
gdyby nie rozproszone światło Normandii